Reenacting.eu

Portal informacyjny rekonstrukcji historycznej w Polsce

D-Day Hel(l) 2007

Dodane przez Przemek Kaczmarek • Aug 20th, 2007 • w kategoriach: II Wojna Światowa, Relacje

W dniach 9 - 12 sierpnia 2007 w miejscowości Hel odbyła się impreza D-Day Hell 1944-2007 - Parada Historii. To już druga tego typu impreza na Półwyspie Helskim. Licznie zgromadzonych rekonstruktorów z całej Polski pod swoje “opiekuńcze skrzydła” wzięła firma EA Games producent między innymi gry Medal of Honor Airborne. Nie na grze jednak chciałbym skupić swoją uwagę, lecz na wydarzeniach czysto rekonstruktorskich jakie towarzyszyły owej Paradzie Historii.

ZOBACZ ZDJĘCIA

Na przełomie czterech dni turyści przebywający na wakacyjnym wypoczynku mogli stać się świadkami “żywej historii” tj. przybliżyć sobie wydarzenia jakie działy się u wybrzeży Normandii w 1944 roku. Oprócz inscenizacji batalistycznych miłośnicy historii mogli z bliska spotkać się z przybyłymi na Półwysep Helski Grupami Rekonstrukcji Historycznych (GRH). W leśnej scenerii Muzeum Obrony Wybrzeża swoje dioramy przedstawiały min. GRH Big Red One, Festung Breslau, Stowarzyszenie Rekonstrukcji Historycznej Polskich sił Zbrojnych na Zachodzie, 7 Batalion Rozpoznawczy 4 Dywizji Pancernej Wehrmachtu oraz Kampfgruppe “Edelweiss”. Pokazy skoków spadochronowych zaprezentowała nam GRH Fallschirmjäger Rgt.1.

Zwiedzający mogli z bliska zobaczyć rekonstruktorów w mundurach odtwarzanych formacji wojskowych, zapoznać się z ich oporządzeniem i uzbrojeniem. Zgromadzone pojazdy wojskowe stały się świetnym tłem do pamiątkowych zdjęć. Bardziej dociekliwi zadawali pytania, na które rekonstruktorzy cierpliwie odpowiadali.

Niestety brak wolnego czasu uniemożliwił mi uczestniczenie we wszystkich inscenizacjach, które się odbyły. Ku mojej radości, na najważniejszej z nich jednak byłem, a mianowicie na rekonstrukcji lądowania wojsk sprzymierzonych na “Francuskiej Ziemi”.

Jest sobota - 11 sierpień. Słońce grzeje od samego rana. To dobry znak, bo świetna pogoda gwarantuje udane widowisko. Inscenizacja desantu w Normandii przewidziana jest na popołudnie, ale ja z doświadczenia wiem, że należy wyruszyć znacznie wcześniej. Zapewnienie sobie dobrego miejsca na “widowni” pozwoli na spokojne obejrzenie rekonstrukcji oraz umożliwi mi zrobienie lepszych zdjęć. Nawet bez większego problemu znajduję miejsce na parkingu. Idę na plażę zrobić mały rekonesans. W godzinach przedpołudniowych zaplanowano “mały trening” przed desantem.

Na wytyczonej części plaży, na której ma się odbyć inscenizacja panuje już ogromny ruch. Przy prażącym słońcu, w pocie czoła rekonstruktorzy znoszą deski i drewniane belki, które posłużą jako zapory przeciw czołgowe. W dość bliskiej odległości od wydm kopane są stanowiska strzeleckie, z których wojska niemieckie będą odpierać atak aliantów na plażę. W poprzek całego obszaru działań usypywane są wały mające dać osłonę szturmującym plażę amerykanom. Praca wre, pirotechnicy instalują ładunki wybuchowe (”perełka” całej rekonstrukcji), a ja mając jeszcze dość czasu, decyduję się pójść pozwiedzać miasto, bo wstyd się przyznać, lecz na Helu jestem pierwszy raz.

Zwiedzając zatokę i port często napotykam Jeepa Willys’a, niemieckich żołnierzy na rowerach i na replice motoru BMW. Czas płynie dość szybko. Decyduję się wrócić na plażę. Pokaz coraz bliżej, a przecież dobre miejsce jest w tej chwili najważniejsze. Niebo lekko się zachmurzyło. Tylko żeby nie padało. Deszcz zupełnie zepsułby pokaz. Spada parę kropel, ale to jeszcze nie ulewa tylko mały prysznic przynoszący nie lada ochłodę.

Rekonstruktorzy powoli zajmują swoje miejsca. Ich twarze zdradzają lekki niepokój, napięcie, by wszystko wypadło jak najlepiej. Podpatruję, jak alianci udają się w strefę załadunku. Na “placu boju” zostają już tylko oddziały niemieckie. Słońce znowu daje o sobie znać.

Spiker informuje publiczność, że skoki spadochroniarzy rozpoczynające desant, niestety się nie odbędą. Złośliwość rzeczy martwych, może pech… Trudno. Samolot, którym przylecieć mieli skoczkowie, po prostu się zepsuł.

Ostatnie przygotowania, sprawdzenie sprzętu i broni, jeszcze parę najistotniejszych uwag.
…Przedstawienie czas zacząć!

Wartownik podchodzi do morza. Wyciąga lornetkę, wpatruje się w dal. Nie zauważa niczego dziwnego, więc wraca na swoje stanowisko. Podświadomie coś go jednak niepokoi. Jeszcze raz idzie sprawdzić brzeg. Intuicja go nie myliła! Z prawej strony nadciągają łodzie amerykańskich żołnierzy. Biegnie do okopu i krzykiem ostrzega swoich towarzyszy o zbliżającym się niebezpieczeństwie. Na plaży rozlega się świst wystrzeliwanych petard, wybuchają pierwsze pociski. Niemcy odpowiadają ogniem. Zaczyna się prawdziwa kanonada.

Alianci, poprzez fontanny wody powstałej przy wybuchach, wdzierają się na plażę. Wymiana ognia, padają pierwsi zabici. Silny ostrzał nieprzyjaciela powoduje, że amerykańscy żołnierze zalegają pod zaporami na czołgi. Obok zabitych i rannych leżą kamizelki ratunkowe i worki chroniące broń przed wodą, zrzucane w pośpiechu przez atakujących. W szeregach aliantów panuje chaos. Mimo silnego ostrzału trzeba posuwać się do przodu i przełamywać obronę nieprzyjaciela. Mozolnie i z dużym trudem udaje się podejść do pierwszego wału.

Niemieccy żołnierze tak łatwo się nie poddadzą. Intensywnie ostrzeliwując aliantów, nie pozwalają im zająć większej połaci terenu. Wśród wystrzałów i salw uwija się, jak w amoku, sanitariusz amerykański. Na plaży trwa impas. Alianci są bezradni wobec zaciekłej obrony nieprzyjaciela.

Być może obsłudze moździerza uda się wstrzelić w słaby punkt obrony wybrzeża. Nadzieja rodzi się także w posiłkach brytyjskich, które zmierzają już w kierunku plaży. To dodaje jakby więcej animuszu atakującej piechocie. Ich działania są coraz śmielsze i dzięki temu, pierwsi amerykanie docierają do drugiego wału. Pod osłoną karabinu maszynowego RKM Browning żołnierz instaluje rury Bangalora. Przy ich pomocy alianci zrobią wyrwy w umocnieniu i ułatwią sobie dojście do stanowisk niemieckich.

Widząc to zagrożenie, żołnierze Wehrmachtu zmuszeni są do opuszczenia swoich rowów strzeleckich. To z kolei ułatwia zadanie brytyjskim snajperom. Coraz więcej niemieckich żołnierzy pada zabitych.

Wielka eksplozja tworzy wyrwę w umocnieniu. Droga do ataku jest otwarta. Żołnierze sprzymierzonych z okrzykiem ruszają do ataku. Wszystko zostaje postawione na jedną kartę. Tym razem ryzyko się opłaca.

Zmuszeni takim obrotem sprawy, Niemcy wychodzą ze swoich pozycji. Dochodzi do walki wręcz. Przy znacznej przewadze liczebnej aliantów, wojsko niemieckie poddaje się. Sukces Sprzymierzonych okupiony wielkim wysiłkiem, krwią i potem, jest niepodważalny. I jeszcze jedna miła chwila. Z wielką radością w sercu żołnierze Wielkiej Czerwonej Jedynki wbijają sztandar amerykański na zdobytej ziemi.

Gromkie brawa na zakończenie inscenizacji wynagradzają wszystkim rekonstruktorom trud włożony w przygotowanie widowiska.

Brawa jak najbardziej zasłużone. Ja kolejny raz się nie zawiodłem. Ogromnie podziwiam tą “garstkę zapaleńców”, którzy w gorącym słońcu, biegnąc w wodzie i walcząc w grząskim piachu, chcą nieść świadectwo “żywej historii”. Dziś na Helu, dzięki ich zapałowi, mogliśmy przenieść się w czasie i zatrzymać na 6-ym czerwca 1944 roku.

Otagowano: , , ,

Przemek Kaczmarek reprezentuje rzadko spotykany i cenny typ miłośnika rekonstrukcji, dla którego priorytetem przed udziałem w bezmyślnych “strzelankach”, jest zdobycie wiedzy o interesującej go formacji oraz kolekcjonowanie niezbędnego ekwipunku. Mimo iż jeszcze nie jest członkiem grupy, aktywnie udziela się w życiu forum GRH 101 Airborne zaskakując nieraz swoją wiedzą w temacie 101 DPD. Prywatnie zajmuje się grafiką komputerową.
| Wszystkie posty autora: Przemek Kaczmarek

Wpisz odpowiedź

*
To prove you're a person (not a spam script), type the security word shown in the picture. Click on the picture to hear an audio file of the word.
Click to hear an audio file of the anti-spam word