Logowanie






Nie pamiętam hasła

Ostatnie felietony

Odtwarzanie turniejów i ćwiczeń wojennych dzisiaj

images/stories/konno_w_boju/1.jpgOdtwórstwo wydarzeń historycznych ma długą historię - dłuższą niż historia turniejów! Znamy dziś zapisy kronikarskie ...
Read More ...

Memento Mori [CZ. 1]

Czyli jak dobrze "polec na polu chwały" Nikt chyba nie zaprzeczy, że wojnie towarzyszy nieodłącznie śmierć. Większość zgodzi się zapewne również z...
Read More ...

Nawet gęby mają niemieckie...

Po co chodzimy na rekonstrukcje historyczne? "Nawet gęby mają niemieckie" – z takim określeniem "podchmielonego" widza spotkałem się sweg...
Read More ...

Żołnierze, aktorzy i odtwórcy [CZ. 2]

Zapraszamy na drugą część artykułu Jonah'a Begone opisującego związek serialu "Kompania Braci" z rekonstrukcją historyczną. W tej części autor analizu...
Read More ...

Żołnierze, aktorzy i odtwórcy [CZ. 1]

Zapraszamy do lektury pierwszej części artykułu Jonah'a Begone, snującego rozważania o granicach między aktorstwem, odtwórstwem a byciem prawdziwym żo...
Read More ...

Najnowsze ogłoszenia

Kanały RSS

Wyświetl nasze newsy u siebie!
RSS 1.0
RSS 2.0
Memento Mori [CZ. 1]
Oceny: / 0
KiepskiBardzo dobry 
Wpisał: Michał Marianowski   
08.10.2007.
Memento Mori, Czyli jak dobrze polec na polu chwały

Czyli jak dobrze "polec na polu chwały"

Nikt chyba nie zaprzeczy, że wojnie towarzyszy nieodłącznie śmierć. Większość zgodzi się zapewne również z tym, że rekonstruktor historyczny to ktoś pomiędzy historykiem, aktorem (statystą), a kaskaderem - biorąc udział w dynamicznym pokazie historycznym, dobrze jest posiąść niektóre umiejętności charakterystyczne dla tych zawodów. Po połączeniu tych dwóch kwestii dochodzę do wniosku, że rekonstruktor powinien być w stanie właściwie odegrać moment śmierci lub zranienia odtwarzanej postaci.

Niestety patrząc z perspektywy widza na niektórych uczestników inscenizacji historycznych można stwierdzić, że nie dla wszystkich powyższa teza jest taka oczywista. Chciałbym więc w niniejszym artykule wymienić najczęściej powtarzające się i najbardziej rażące błędy, a także zaproponować sposoby ich wyeliminowania.

Syndrom Kurt'a Russell'a, czyli "Śmiercio-odporni"

OPIS: Szalenie popularny i niebezpieczny dla jakości widowiska przypadek. Dotyczy każdej możliwej epoki historycznej. Typ człowieka, którego zawsze "chroni pancerz" (epoki broni białej) lub też "omijają kule" (epoka broni palnej). Tylko tacy ludzie są zdolni do podejścia pod frontalnym ostrzałem karabinu maszynowego do walki “na bagnety” z ilością strat równą "0". Tylko oni stoją niewzruszeni w zwartym czworoboku po eksplozji kartacza kilka metrów obok. Tylko oni przebiegają slalomem metr od wybuchających imitacji granatów ręcznych, mając w pamięci że przecież to tylko petardy hukowe.

PRZYKŁAD:

Pierwszy materiał jest krótki i przez to tylko zdawkowo ukazuje temat, jednak już w drugim ginie zaledwie kilku uczestników w ciągu całej inscenizacji...

ROZWIĄZANIE: Potrzebna jest całkowita zmiana mentalności po co bierze się udział w widowiskach historycznych. Warto uświadomić sobie, że jesteśmy tam DLA PUBLICZNOŚCI, która jest ROZCZAROWANA, gdy widzi natarcie nieśmiertelnych, inscenizacja obraca się tym sposobem w kiepski żart. Dodatkowo w takim wypadku dochodzi bardzo niebezpieczne zjawisko przekształcania rekonstrukcji w wesołą "nawalankę mieczami" tudzież "strzelankę", która wypacza u ludzi obraz wojny, przedstawiając ją jako interesującą zabawę bez żadnych ofiar. Jeśli chcemy przekazywać ludziom prawdziwą historię konfliktów zbrojnych, przedstawmy im w czytelny sposób, że wojnie towarzyszy śmierć i cierpienie. Nie chodzi mi to bynajmniej o popadanie w drugą skrajność i zarysowywanie tych delikatnych kwestii zbyt ostro poprzez epatowanie egzekucjami, wyprutymi wnętrznościami i obciętymi głowami. Chodzi tylko o pokazanie faktu, że ludzie na wojnie giną.

Zorganizowane grupy powinny uczulać na te kwestie swoich członków, szczególnie tych o zapędach do "bohaterskich czynów" w czasie inscenizacji.

Jeśli scenariusz widowiska nie jest rozpisany na szczegółowe role dla każdej postaci, warto przed inscenizacją ustalić z organizatorem lub reżyserem widowiska, jaki powinien być procentowy udział strat w poszczególnych oddziałach. Następnie wewnątrz każdej grupy/oddziału dokonuje się wg przyjętych reguł podziału na "rannych", "zabitych" i "nietkniętych" oraz ustala się, mniej więcej w której sekwencji scenariusza kto "ginie".

Można przyjąć, że dla inscenizacji z epoki broni palnej, w pierwszej kolejności padają osoby, które nie otrzymały przydziałowych replik "strzelających", a posiadają tylko odlewy itp. Ponieważ dłuższy pokaz może być wyczerpujący, kolejnym kryterium może być kondycja osób z grupy - osoby o mniejszej wytrzymałości na zmęczenie mogą szybciej "paść", by osłabionymi możliwościami kondycyjnymi nie blokować przeciągającego się widowiska (czyli np. Kolejnego natarcia na dystansie 100-200 m w pełnym oporządzeniu po wcześniejszym zdobyciu kilku pozycji i walce w zwarciu).

W przypadku innych epok, decydować może np. stopień opancerzenia zbrojnych – wiadomo, że np. niebezpieczne może być wysłanie ciężkozbrojnej roty na formację słabo opancerzonych łuczników w inscenizacji bitwy średniowiecznej, dlatego w dobrze skonstruowanym scenariuszu łuczników mogą przetrzebić bombardy, czy też hakownice przeciwnika itd. Tu rola leży już bardziej po stronie osoby piszącej scenariusz widowiska.

W tym momencie również powinniśmy uaktywnić w sobie naszą część będącą historykiem - przygotowując się do odtwarzanego starcia, należy się zapoznać z wielkością strat po obu stronach w źródłach, aby określić w przybliżeniu podobne proporcje poległych w inscenizacji. Dotyczy to każdej odtwarzanej epoki, choć wiadomo, że dla starć antycznych czy średniowiecznych ciężko o jakieś dokładniejsze statystyki - należy się wtedy kierować zdrowym rozsądkiem i wyobraźnią.

Syndrom Kibica

OPIS: Przypadek nie tak groźny dla jakości widowiska jak "Śmiercio-odporni", jednak wciąż niepożądany. Dotyczy rekonstruktorów, którzy już "zrobili swoje" i po "padnięciu trupem" w najlepsze oglądają dalszy przebieg inscenizacji, żeby mieć co opowiadać wnukom. Najlżejszy przypadek polega na dyskretnym rozglądaniu się po polu walki przy zachowaniu całkowitego bezruchu. Forma ta jest do pewnego stopnia wskazana ze względów bezpieczeństwa - pozwala uniknąć prawdziwych i niebezpiecznych "kolizji" w postaci rozdeptania przez nacierających ciężkozbrojnych, stratowania przez galopującą kawalerię, czy rozjechania przez pojazdy pancerne). Forma skrajna (widziałem na własne oczy) obejmuje podpieranie się na leżąco pod bok i oglądanie przebiegu pokazu podobnie jak publiczność lub też robienie pośmiertnych zdjęć.

ROZWIĄZANIE: Sprawa jest prosta – albo przyjeżdżasz na inscenizację jako jej uczestnik, albo jako widz - nie ma form pośrednich. Jeśli "giniesz", to "na śmierć" - pokaz będziesz mógł sobie potem obejrzeć na setkach zdjęć w Sieci, a zapewne i kilku filmach zrobionych przez znajomych "reporterów" Twojej grupy. Konieczny jest całkowity bezruch (jedyny wyjątek to unikanie sytuacji niebezpiecznych) oraz próba jak najmniej widocznego oddychania jeśli leży się akurat blisko publiczności. W takiej sytuacji wskazane jest padać twarzą do ziemi lub zwracać twarz w kierunku przeciwnym niż stoi publiczność (jeśli jest z jednej strony), co pozwala swobodnie oddychać w niewidoczny sposób. W przypadku przewrócenia się na plecy przy dużym zmęczeniu i przyspieszonym oddechu, z dość daleka widać ruch klatki piersiowej przy oddechu. Ponadto jeśli świeci ostre słońce, długotrwałe zaleganie twarzą do góry może jako "martwy", może być naprawdę uciążliwe przy przeciągającej się batalii.

Jeśli masz niewygodną pozycję, trudno - poświęć się przez kilka minut dla dobra widowiska. Jeśli ułożysz się przy upadku BARDZO niewygodnie i MUSISZ zmienić pozycję, zrób to naprawdę bardzo, bardzo powoli - ludzkie oko jako naturalnego myśliwego jest wyczulone na ruch, jeśli zmienisz ułożenie ciała najwolniej jak się da, masz spore szanse, że publiczność tego w ogóle nie zauważy, bo jej uwaga będzie się skupiać w tym czasie na wywijającym w powietrzu orężu lub też wybuchającą pirotechniką itp. - wilk syty i owca cała.

Syndrom "Bielsze nie będzie"

OPIS:Polega nad panicznym strachem przed ubrudzeniem ubioru i wyposażenia, co powoduje brak chęci do kontaktu z glebą lub nienaturalne i udziwnione padanie z podpieraniem na rękach itp. Najczęściej ten przypadek dotyczy osób posiadających na sobie Cenne Kolekcjonerskie Wyposażenie upolowane po wielu trudach na internetowej aukcji (XX w.). Zjawisko równie popularnie występuje wśród osób utożsamiających się ideologicznie z odtwarzaną formacją (np. Wojsko Polskie IIRP), co nie pozwala na "skalanie" munduru brudem pola walki. W pozostałych epokach prócz powyższych powodów może dotyczyć osób noszących wyjątkowo jasne stroje i/lub nie posiadające dostępu do pralki automatycznej.

ROZWIĄZANIE: Podobnie jak przy "Śmiercio-odpornych", należałoby przemyśleć sens swojego udziału w rekonstrukcjach. Zakładając na siebie cenne oryginały, należy liczyć się z możliwością ich uszkodzenia. Jeśli to powoduje u danego osobnika ból w okolicach sumienia lub portfela, warto poprzestać na wyeksponowaniu własnej kolekcji w statycznej dioramie rekonstrukcyjnej lub w gablotce w zaciszu własnego mieszkania, a do rekonstrukcji używać dobrych replik ubioru i wyposażenia.

"Czyściochom" odtwarzającym XX w. polecam zapoznać się z filmowymi i zdjęciowymi kronikami wojennymi, skupiając się na wyglądzie zmęczonych bojem żołnierzy. Koniecznie należy odfiltrować propagandę - okaże się wtedy, że na froncie wygląd i stan zadbania munduru nie jest najważniejszy. Sądzę więc, że można poświęcić odrobinę zfetyszyzowane "dobre imię" munduru na rzecz dobrego efektu i historycznego przekazu rekonstrukcji.

Osoby noszące jasne stroje niezależnie od epoki - cóż... Odsyłam do najbliższego bloku reklamowego w dowolnej TV w godzinach emisji programów dla kobiet celem wybrania Najlepszego Proszku Do Prania.

Odnośnie wspomnianego wyżej ustalania przed rozpoczęciem inscenizacji kto konkretnie "ginie" w danej momencie - pozwala to przemyśleć tą kwestię i samodzielnie zaplanować do pewnego stopnia, w jaki sposób mamy paść by wyglądało to realistycznie, a jednocześnie aby uniknąć uszkodzenia ubioru, ekwipunku, broni.

W drugiej części artykułu przedstawimy jeszcze Syndrom "Oscar za rolę drugoplanową", w którym opiszemy jakich błędów uniknąć przy odgrywaniu sceny umierania w inscenizacji batalistycznej oraz jak tego dokonać.

Michał Marianowski

Michał Marianowski – członek GRH Airborne 101. Odtwarza w niej strzelca – zwiadowcę. Swoją przygodę z reenactingiem rozpoczynał w Lidze Baronów. Cechuje go wielki perfekcjonizm w tym co robi. Dużą uwagę przykłada do wyglądu odtwarzanej postaci, umundurowania, ekwipunku, wiedzę merytoryczną i praktyczną. Dotyczy to wszystkich epok historycznych. Chętnie służy pomocą, udziela cennych rad i wskazówek miłośnikom historii i reenactingu, którzy dopiero rozpoczynają swoją przygodę z „żywą historią”. Oprócz rekonstrukcji historycznej jego wielkim zamiłowaniem jest paintball i harcerstwo. Wiele czasu poświęca również webdesign`owi i grafice komputerowej.

 
« poprzedni artykuł   następny artykuł »